-Jaką niespodziankę ma pani dla mnie?
-Alice, rozmawiałam przed chwilą z gości. Powiedzieli, że z chęcią by ciebie zaadoptowali! Widzieli jak rozmawiasz z opiekunką o Archu. Byli zachwyceni po prostu. Tam gdzie mieszkają, mają psa, koty a nawet konie. Idealnie byś tam pasowała. Kochasz zwierzęta.
Alice nie wiedziała, co powiedzieć. Była w wielkim szoku. Z jednej strony strasznie się cieszyła, że w końcu ktoś będzie chciał ją zaadoptować, że będzie mogła wyjechać z tego miejsca. Ale gorsze jest to, iż będzie musiała zostawić Roxy. Znają się od zawsze, były razem w pokoju.
-Ja... po prostu nie mogę uwierzyć.
-Brawo-Odezwała się Roxy-Cieszę się twoim szczęściem.
Dopiero teraz do dziewczyny coś dotarło. Ból z powodu utraty najbliższej jej osoby. Innej takiej nie miała.
-I co ty na to Alice? Chciałabyś pojechać do nowej rodziny?
-Ja... nie wiem. Tak, oczywiście, że tak.
-To cudownie. Idę załatwić wszystkie papiery, a ty się pakuj. Wieczorem z powrotem po ciebie przyjadą. Masz jakieś 3 godzinki, chyba zdążysz.
-Roxy, tak mi przykro. Ja... wiem, że trzymałyśmy się zawsze, ale ja tego właśnie chciałam. W końcu jakaś rodzina zechciała mnie zaadoptować. Taka szansa dla mnie może się więcej nie powtórzyć. Mam nadzieję, że to zrozumiesz. Ciebie ktoś też kiedyś weźmie, może już nie długo.
-Alice-zaczęła spokojnie-Ja wszystko rozumiem. Oczywiście to dla ciebie wielka szansa.
-Dziękuje-powiedziała ze łzami w oczach, i przytuliła koleżankę.
-Zacznij się pakować.
-Ok.
Pakowanie, nie trwało długo. Dużo ubrań nie miała. Gdy zostało im 10 min, wybrały się na ostatnią wycieczkę dookoła budynku. Obie milczały. Pierwsza zaczęła Roxy:
-Pamiętasz jak po raz pierwszy zaczęłyśmy się dogadywać? Było wtedy naprawdę fajnie. Bawiłyśmy się lalkami i kucykami. Będzie mi brakowało tych naszych wspomnień.
-Tak. Mnie też. Albo jak wystąpiłyśmy w przedstawieniu. Ja byłam różowym kwiatkiem, a ty czerwonym. To było naprawdę fajnych 13 lat.
-No tak, racja-Zmarkotniała-Na pewno o niczym nie zapomniałaś?
-Nie niby o czym miałabym zapomnieć. Ja już tutaj nie wrócę, nie mogę niczego zapomnieć. Jak myślisz, coś zostawiłam w pokoju? Musimy się cofnąć, nie chcę niczego zostawiać. Może to coś ważnego dla mnie?
-I ty znowu tylko o tym!-Wybuchnęła Roxy-W głowie tobie tylko to, że wyjeżdżasz, nawet jednak nie pomyślałaś co o tym ja czuję!
-Ale o co ci chodzi!-Również krzyknęła Alice-Mówiłaś, że wszystko rozumiesz, wiedziałaś, że dla mnie to coś niesamowitego! A może ty jesteś po prostu zazdrosna!?
-Oczywiście, że nie. Mi jest tutaj dobrze. Ja nie muszę mieć luksusów, tak jak ty! Ale ty nadal nie wiesz, o co mi chodzi, prawda!?
-Nie nie wiem, bo ciągle na mnie krzyczysz i wybuchasz!
-No dobrze, powiem ci to wreszcie. Ja mam dzisiaj 13 urodziny, a ty nawet mi życzeń nie złożyłaś.
Alice od razu ochłonęła, a nawet zrobiło się jej głupio.
-Roxy przepraszam, ja... zapomniałam. Naprawdę to...
-Ja zawsze pamiętałam o twoich urodzinach. Ja tobie nawet prezenty kupowałam, ze swoich marnych oszczędności, a ty nigdy nic! Tylko jakieś życzenia.
-Alice! Chodź już, twoja nowa rodzina czeka.
-No dalej!-Krzyknęła Roxy-Idź do nich. Wiem, że tego chcesz! I zostaw mnie już! Mam cię dosyć!-I ze łzami w oczach odbiegła szybko.
Alice ruszyła przed siebie, ciągnąc walizkę. Nie wiedziała jaka będzie nowa rodzina. Ale dopiero gdy do nich podeszła, zauważyła, że to dosyć młodzi ludzie, którzy mają córkę. Mogła być w jej wieku może rok starsza.
-O, a to jest właśnie Alice.
-Dzień dobry-Powiedziała.
-Witaj Alice. Ja się nazywam Angie Jonson a to mój mąż Mark. Poznaj też proszę, naszą córkę Jane.
-Cześć-Wymamrotała Jane.
-To co, jedziemy?
-Dobrze. Do widzenia pani Moris. Będę za panią tęsknić.
-Ja też kochanie. Ja też.
Wsiadła do samochodu. Jej nowy tata włożył jej walizką do bagażnika. Nie wiedziała jak to będzie, ale najgorsze było to, że na sam wyjazd pokłóciła się z Roxy. Nie złożyła jej życzeń urodzinowych, ani się nie pożegnała. Teraz po raz ostatni oglądała swój dom dziecka, miejsce w którym się wychowała.
-Alice kochanie, lubisz zwierzęta?
-Bardzo, uwielbiam. Są niesamowite.
-To dobrze się składa-Odezwał się "tata"-Mamy stajnię. Mamy nadzieję, że będziesz Jane pomagała przy koniach.
-Oczywiście, z miłą chęcią.
-A więc będziesz moją siostrą-W końcu odezwała się Jane-Fajnie się zapowiada. Zawsze chciałam mieć siostrę.
-Ja też zawsze chciałam mieć siostrę.
Jak to się zakończy? Czytajcie nowy rozdział który dodam już w przyszłą sobotę. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz